|
Ks. Jan Twardowski, ur. w 1915r. poeta -
odnowiciel liryki religijnej. Współredaktor pisma młodzieży
szkolnej "Kuźnica Młodych" (1931-1936), żołnierz AK, uczestnik
powstania warszawskiego. Po studiach polonistycznych na UW i
ukończeniu warszawskiego seminarium duchownego przyjął
święcenia kapłańskie w 1948 r. Po wojnie pracował wśród dzieci
upośledzonych. Wieloletni rektor kościoła Sióstr Wizytek w
Warszawie. Znaki ufności (1970,1971 ) były bestsellerem,
wszystkie inne książki księdza poety również należą do
najchętniej czytanych książek poetyckich. A były to: Zeszyt w
kratkę (1973,1978,1995), Niebieskie okulary (1980, 1998),
Spóźnione kukanie (1996). W pięknej szacie graficznej, z
artystycznymi fotografiami Piotra Cieśli ukazywały się małe
książki poetyckie Krzyżyk na drogę (1994), Sześć pór roku
(1995), Litania polska (1995). Rekordy popularności bije pełen
anegdot, refleksji i wspomnień niecodzienny, czyli niezwykły,
nie co dzień pisany Niecodziennik wtóry (1995). Ostatnio
ukazały się też: Najnowszy zeszyt w kratkę (1997),
Niecodziennik cały (2000) oraz wydane po raz kolejny, tym
razem w jednym tomie Znaki ufności. Niebieskie okulary
(2000).Ksiądz Jan Twardowski mówił o sobie:
Pisałem przez cały czas dla siebie i
nagle okazało się, że jest to potrzebne i ciekawe dla
innych(...). Ważne jest dla mnie, że poprzez swoje wiersze
dotarłem do pewnych osób, do których z pewnością nigdy w życiu
bym nie trafił. Dzięki pisaniu poznałem mnóstwo ludzi, z
którymi nigdy bym się nie spotkał nie zaprzyjaźnił. Byłoby to
pewnie niemożliwe, gdybym mówił tylko językiem „kościelnym”
Modląc się za Zmarłego kapłana-poetę
przypominamy niektóre jego wiersze:
Modlitwa
Dziękuję Ci
za miłość prędką bez namysłu
za to, że nie jest całym człowiek pojedynczy
za oczy nagle bliskie i niebezimienne
za głos niedawno obcy a teraz znajomy
za to, że nie ma czasu by pisać list krótki
więc dlatego się pisze same tylko długie
choć pisanie jest po to by szkodzić piszącym
a miłość wciąż niezręcznym mijaniem się ludzi
że nie można Cię zabić w obronie człowieka
Dziękuję Ci za tyle bólu żeby sprawdzić siebie
za wszystko co nie ważne najważniejsze
za pytania tak wielkie że już nieruchome
Żal
Żal że
się za mało kochało
że się myślało o sobie
że się już nie zdążyło
że było za późno
choćby się teraz biegało
w przedpokoju szurało
niosło serce osobne
w telefonie szukało
słuchałem szerszym od słowa
choćby się spokorniało
głupią minę stroiło
jak lew na muszce
choćby się chciało ostrzec
że pogoda niestała
bo tęcza zbyt czerwona
a sól zwilgotniała
choćby się chciało pomóc
własną gęba podmuchać
na rosół za słony
wszystko już potem za mało
choćby się łzy wypłakało
nagie niepewne.
Aniele Boży
Aniele Boży Stróżu mój
Ty właśnie nie stój przy mnie
jak malowana lala
ale ruszaj w te pędy
niczym zając po zachodzie słońca
skoro wygania nas
dziesięć po dziesiątej
ostatni autobus
jamnik skaczący na smycz
smutek jak akwarium z jedną złotą rybką
hałas
cisza
trumna jak pałacyk
ładne rzeczy gdybyśmy stanęli
jak dwa świstaki
i zapomnieli
że trzeba stąd odejść.
|
|