|
A.M.: Skąd Ksiądz pochodzi?
Ks. Andrzej N.: Pochodzę z
Wrocławia, gdzie od najmłodszych lat byłem ministrantem,
później lektorem. Najpierw służyłem w parafii św.
Mikołaja, a później w parafii św. Jakuba i Krzysztofa.
W latach szkolnych czynnie angażowałem się również w
grupach oazowych.
A.M.: Kiedy Ksiądz podjął
decyzję aby zostać księdzem?
Ks. Andrzej N.: Od 17 roku życia
moim pragnieniem było zostać księdzem. Decyzję tą podjąłem
w trakcie szkoły średniej. Ukończyłem Technikum Kolejowe
Ministerstwa Komunikacji we Wrocławiu i po maturze
wstąpiłem do seminarium duchownego we Wrocławiu. Niestety
nie było mi dane to seminarium ukończyć, w związku z tym
wyjechałem na Zachód. Studiowałem germanistykę w Wiedniu,
przez wiele lat pomagałem osobom chorym i
niepełnosprawnym. Jednak cały czas myślałem o tym, aby
zostać księdzem.
A.M.: Pragnienie bycia
księdzem zwyciężyło, ukończył Ksiądz seminarium w południowym
Tyrolu w Brixen, dlaczego zdecydował się Ksiądz wstąpić
powtórnie do seminarium na zachodzie Europy, a nie w
Polsce?
Ks. Andrzej N.: Uważam, że nic w
życiu człowieka nie dzieje się przypadkowo. Pan Bóg tak
pokierował moim życiem, gdyż poznałem pewną siostrę
zakonną z Tyrolu południowego, która bardzo dużo mi
pomogła, w tym, że mogłem podjąć studia przygotowujące do
kapłaństwa w Brixen we Włoszech. Pragnę nadmienić, że
bardzo lubię przyrodę i uważam, że studiowanie za granicą
jest wielkim darem, ponieważ dane mi było poznać kulturę
ludzi, ich mentalność. Góry Tyrolskie są tak piękne, że
trudno mi było je opuścić i dziękuję Bogu, że mogłem
znaleźć się w Bielawie gdzie też są przecież góry.
A.M.: Jak w kilku zdaniach
porównałby Ksiądz życie Kościoła niemieckiego i polskiego?
Ks. Andrzej N.: Na to pytanie
nie jest łatwo odpowiedzieć w kilku zdaniach, ponieważ to
jest temat bardzo obszerny. Mnie jako Polakowi bardzo się
podoba Kościół w Polsce, dlatego pragnąłem właśnie wrócić
tutaj do Polski. Tak jak wcześniej powiedziałem w Polsce
jest mój dom, jestem w polskiej mentalności wychowany i
mimo, że zawdzięczam bardzo dużo Kościołowi niemieckiemu,
Kościołowi włoskiemu to jednak ciężko mi było w tamtej
kulturze się odnaleźć, w tym sensie, że tam jest inna
mentalność, inne tradycje. W Kościele
niemieckim nie ma praktyki tak częstego przystępowania do
sakramentu pokuty jak w Polsce. To już dla mnie był duży
problem. W Kościele zachodnim jest wszystko bardziej
liberalne niż w Polsce. Jednak mimo tego, że wróciłem do
ojczyzny, nie mam prawa krytykować tamtejszej kultury. Tak
jak powiedziałem ludzie mają tam zupełnie inną mentalność,
są inaczej wychowani. Warto jednak podkreślić, że Kościoły
nie są tam tak pełne jak w Polsce, mało ludzi przychodzi
do Świątyni, ale za to ci co przychodzą - naprawdę wiedzą
po co i dlaczego przychodzą. Spotkałem tam mnóstwo dobrych
ludzi oraz aktywnych katolików.
A.M.: Jaka była
najpiękniejsza chwila przeżyta przez księdza do tej pory?
Ks. Andrzej N.: Najpiękniejszą
chwilą przeżytą do tej pory były dla mnie święcenia
kapłańskie, prymicje. Otrzymałem je 26 czerwca 2004 z rąk
księdza kardynała arcybiskupa berlińskiego Georga
Maxymiliana Sterzynsky`ego. Czułem się wtedy szczęśliwy i
w ogóle jako ksiądz czuję się bardzo szczęśliwy. Bardzo
ważny dla mnie był również powrót do Polski. Cieszę bardzo
się, że mogłem dostać pracę tutaj w Bielawie. Dziękuję
Panu Bogu, że mam tak wspaniałego księdza prałata, księży
współpracowników. Jestem rad, że mimo tak krótkiego pobytu
w tej parafii tak serdecznie zostałem przyjęty przez ludzi
zarówno młodych i starszych. Jestem szczęśliwy, że tak
pięknie wygląda tutaj liturgia, że jest piękny kościół, że
w Bielawie jest mnóstwo wspaniałych ludzi.
A.M.: W jaki sposób trafił
Ksiądz do naszej parafii, skoro ślubował Ksiądz
posłuszeństwo arcybiskupowi berlińskiemu?
Ks. Andrzej N.: Po święceniach
kapłańskich była możliwość zostania na Zachodzie. Jednak
jestem bardzo mocno związany z Polską, tutaj jest mój dom
i mimo, że w Niemczech,
we Włoszech przeżyłem wiele wspaniałych chwil, to jednak
zawsze tęskniłem za Polską, za Wrocławiem. Życie na
obczyźnie nie bardzo mi służyło. Tęsknota za ojczyzną była
tak duża, że nawet napisałem jeden jedyny wiersz w swoim
życiu pt. "O kochany
mój Wrocławiu". Pragnienie powrotu do Polski było tak
wielkie, że rozmawiałem z
księdzem kardynałem Berlina o tym, iż bardzo chciałbym
wrócić do Polski. Podczas tej rozmowy dowiedziałem się, że
powstała w Polsce nowa diecezja świdnicka. Również ksiądz
kardynał Henryk Gulbinowicz i ksiądz biskup
Józef Pazdur doradzili mi abym starał się o przeniesienie
do tej właśnie diecezji i w efekcie ksiądz biskup Ignacy
Dec zdecydował skierować mnie do pracy w Bielawie, do
parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny.
A.M.: Czy trudno było
Księdzu się zaaklimatyzować w naszej parafii?
Ks. Andrzej N.: Jak już
wcześniej powiedziałem, cieszę się bardzo, że jestem w tej
parafii. Minęło prawie dwa tygodnie jak tutaj jestem, a ja
czuję się tutaj jak w domu. Zawdzięczam to przede
wszystkim tej wspaniałej atmosferze, księdzu prałatowi,
księżom wikariuszom, ministrantom, ludziom. Z
aklimatyzacją nie miałem większych kłopotów, wynika to m.
in. z tego, że jestem człowiekiem
otwartym, zawsze staram się wychodzić do ludzi. Właściwie
nigdzie nie miałem poważnych problemów z aklimatyzacją,
także w Niemczech czułem się doskonale, wśród tamtego
społeczeństwa.
A.M.: Czy ma Ksiądz swojego
ulubionego świętego, jakiego?
Ks. Andrzej N.: Mam wielu
ulubionych świętych. Bardzo jestem związany ze świętym
Maksymilianem Kolbe, ze świętym ojcem Pio, ze świętym
Franciszkiem z Asyżu, ze świętym
proboszczem z Ars (świętym Janem Marią Viannei), do
których się modlę. Najbardziej jednak związany jestem z
ojcem Maksymilianem Kolbe, dlatego że Chrystus powiedział,
że "nie ma większej miłości niż ta, gdy ktoś odda życie za
braci swoich". Z tego względu, że ojciec Maksymilian
właśnie oddał życie za drugiego człowieka zawsze go
podziwiałem, często się modlę do niego. Nawet otrzymałem z
Niepokalanowa jego relikwie, które przechowuję.
A.M.: Kto dla Księdza jest
lub był największym autorytetem?
Ks. Andrzej N.: Największym
autorytetem był dla mnie oczywiście Ojciec Święty Jan
Paweł II. Miałem to szczęście, że mogłem być osobiście
dziesięć razy u Ojca Świętego, nawet raz na obiedzie z
Ojcem Świętym. Często oglądając we Włoszech Anioł Pański z papieżem,
widziałem jak ten człowiek mimo, że nie jest młody, jak
ciężko pracuje. To właśnie
mobilizowało mnie do pracy, żeby być pilnym na studiach i
podołać wielu obowiązkom.
A.M.: Co Ksiądz lubi robić
w wolnym czasie?
Ks. Andrzej N.: W wolnym czasie
bardzo lubię słuchać muzyki. Bardzo lubię Johanna
Straussa, Bethovena. Bardzo lubię słuchać starych
archiwalnych nagrań nieistniejącego już duetu
fortepianowego Marek i Wacek, lubię również słuchać muzyki
operowej i gregoriańskiej. W wolnym
czasie oglądam także ciekawe filmy. Ponadto lubię pomagać
osobom niepełnosprawnym, chorym, cierpiącym.
A.M.: Czy ma Ksiądz jakiś
cel w życiu?
Ks. Andrzej N.: Oczywiście,
chciałbym jak tylko zdolności mi pozwolą, jak najlepiej
wykonywać swoje obowiązki kapłańskie. Nie tylko słowem,
ale przede wszystkim czynem chciałbym naśladować
Chrystusa.
A.M.: Dziękuję Księdzu za
rozmowę, Bóg zapłać!
|
|