|
Nie ukrywajmy tego
Polak-katolik nie tylko, że nie modli się przed jedzeniem,
ale w dodatku zwyczaj ten wydaje się mu czymś dziwnym,
obcym, dalekim. Zamiast się jednak zrażać się, można spróbować
dorzucić swą małą cegiełkę do przekonania naszych rodaków,
iż błogosławieństwo stołu jest czymś bardzo pięknym,
chwalebnym i pożytecznym.
Za wszystko dziękujcie
Modlitwa przed jedzeniem jest sugerowana przez Pismo Święte
i polecana przez magisterium Kościoła. Biblia, która jest
całkowicie bezbłędnym i nieomylnym Słowem Bożym naucza: A
jeśli z dziękczynieniem coś spożywam, dlaczego mają mi złorzeczyć
za to, za co ja dziękuję? A więc, czy jecie, czy pijecie,
czy cokolwiek czynicie, wszystko czyńcie na chwałę Bożą
(1 Kor 10, 30 - 31); Dziękujcie zawsze za wszystko Bogu
Ojcu w imię naszego Pana Jezusa Chrystusa (Ef 5, 20); Nieustannie
się módlcie. Za wszystko dziękujcie; taka jest bowiem wola
Boża w Chrystusie Jezusie względem was (1 Tes 5,
17-18).
Podobne zalecenia znajdziemy także w orzeczeniach soborów,
pismach papieży oraz katechizmach. Przykładowo, Sobór
Nicejski II poleca, by: nawet (...) ci, którzy wybrali małżeństwo,
dzieci i światowe uczucia, jeśli spożywają posiłek razem,
kobiety i mężczyźni, niech się zachowują w sposób
nienaganny, niech złożą dzięki w modlitwie Temu, który im
dał pożywienie (...).
Jan Paweł II z kolei, w jednych ze swych listów pisał:
W żadnej chrześcijańskiej rodzinie nie powinno też
braknąć wspólnie odmawianej modlitwy przy posiłku. Zdaję
sobie sprawę z tego, że niejeden człowiek musiałby się
pod tym względem jakoś przezwyciężyć. Ale odłóżcie na
bok wszelki fałszywy wstyd religijny i módlcie się wspólnie!
Lek na zarozumiałość zażyć przed jedzeniem
Modlitwa przy posiłku w szczególny sposób uczy nas
pokory. Gdy zasiadamy do stołu, by podziękować Bogu za to,
że mamy co jeść, oraz prosić Go, by pobłogosławił nasz
posiłek, przypominamy sobie o tym, że jesteśmy całkowicie
od Niego zależni. Codziennie dziękując Bogu za to, że mamy
co jeść i pić, uczymy się w ten sposób bardziej doceniać
dobroć i hojność naszego Stwórcy. Błogosławieństwo
stołu może być więc dobrym lekiem na nasze tendencje
do zarozumiałości i myślenia w kategoriach samowystarczalności.
Modlitwa przed jedzeniem przynosi nam Boże błogosławieństwa.
Dziękując Bogu za jedzenie i picie oraz prosząc Go, by pobłogosławił
nasz pokarm, uznajemy, że nie jesteśmy niezależni od Stwórcy
i samowystarczalni. Biblia i Tradycja Kościoła nieustannie
powtarzają, iż pokora niesie za sobą Bożą przychylność,
zaś pycha wywołuje Boży gniew. Bóg (...) pysznym się
sprzeciwia, a pokornym łaskę daje (1 P 5, 5); rozproszył
pyszniących się zamysłami serc swoich (...) a wywyższył
pokornych (Łk 1, 51-52). Jeśli dziękujemy Bogu za to,
że mamy co jeść i pić, możemy spodziewać się, iż będzie
On troszczył się o nasze doczesne potrzeby.
Błogosławieństwo stołu jest dobrą okazją do
wspólnej rodzinnej modlitwy. Często trudno jest zebrać się
rodzinie na wspólną modlitwę. Modlitwa przy stole może być
dobrym początkiem do zakorzenienia się w rodzinie
regularnego zwyczaju wspólnych modlitw. Modlące się razem
rodziny są zaś jednym z najmocniejszych przyczółków w
duchowej wojnie przeciw mocom ciemności. Tam, gdzie rodziny
codziennie modlą się razem, wielokrotnie spada procent
rozwodów oraz małżeńskich zdrad, zaś kłopoty w
wychowaniu dzieci przebiegają zazwyczaj znacznie bardziej łagodnie,
niż w innych rodzinach.
Ostentacja czy wyjście z podziemia
Modlitwa przed jedzeniem jest wyznaniem wiary w Pana Jezusa
przed innymi ludźmi. Modlitwa przy posiłku w miejscu pracy,
barze, restauracji i innych miejscach publicznych, to jeden z
najtrudniejszych do zrealizowania postulatów. Niektórym
osobom modlitwa przy posiłku w miejscach publicznych kojarzy
się z jakąś religijną ostentacją, jeszcze inni boją się
wprawić w zakłopotanie swych znajomych i bliskich.
Najczęstszą jednak przyczyną dla której pobożni katolicy
wzdragają się przed modlitwą przy stole w miejscach
publicznych, jest zwykły ludzki strach. Jest to strach przed
ukradkowymi spojrzeniami innych ludzi, jawną bądź
zamaskowaną kpiną lub szyderstwem z naszej postawy, byciem
naznaczonym jako "religijny dziwak". Jeszcze inną
odmianą tego strachu jest obawa, iż tego rodzaju przyznanie
się do wiary w Jezusa utrudni nam dotychczasowe w miarę
"swobodne" życie.
Wiemy lub przeczuwamy, iż wraz z momentem tego rodzaju chrześcijańskiego
"wyjścia z podziemia" nasi znajomi będą baczniej
i uważniej przyglądać się temu, jak żyjemy. Jeśli do tej
pory śmiałeś się z dowcipów o rozpuście, używałeś
wulgarnej mowy, okłamywałeś szefa, to po tym, jak zaczniesz
modlić się w obecności innych przed posiłkiem (nie
rezygnując ze swych niemoralnych zwyczajów) jeszcze bardziej
zaczniesz czuć się jak zakłamany hipokryta, która
"modli się pod figurą, a diabła ma za skórą".
Trudniej będzie ci czynić zło w obecności innych osób,
gdyż ich spojrzenia, a często też słowa, będą cię oskarżać
o zakłamanie i sprzeczność między życiem a wiarą. Wielu
zatem nie modli się przed jedzeniem w obecności innych osób,
by móc się czuć swobodniej w swym złym i występnym życiu.
Cóż można odpowiedzieć na tego rodzaju obiekcje? Oczywiście
nie jest dobrze, gdy nasza modlitwa staje się jakąś
ostentacją i stoi za nią pragnienie, by ludzie nas za to
chwalili i podziwiali. Tego rodzaju postawę faryzeuszów potępił
nasz Pan Jezus Chrystus mówiąc o tych, którzy modląc się,
wystają na rogach ulic po to, by byli widziani przez ludzi
(por. Mt 6, 5).
Modlitwa w obecności innych ludzi
Czy to jednak oznacza, że każda publiczna modlitwa i każde
publiczne wyznanie wiary jest złe? Oczywiście, że nie.
Wszak na kartach Biblii nieraz czytamy o tym, iż Pan Jezus,
Apostołowie, prorocy i patriarchowie modlili się także w
obecności innych ludzi. Gdyby publiczna modlitwa była zła,
Kościół święty zapewne nie polecałby też swym wiernym
uczestniczyć choćby w procesjach eucharystycznych,
pielgrzymkach czy drogach krzyżowych, których ścieżki
nieraz wiodą przez ulice dużych miast.
Złe nie jest zatem modlenie się w miejscu publicznym, ale
pragnienie, byśmy byli z tego powodu chwaleni, podziwiani i
szanowani przez innych ludzi. Z powodu modlitwy przy posiłku,
zwłaszcza dziś, możemy być jednak bardziej krytykowani aniżeli
chwaleni, bardziej wyśmiewani niźli szanowani i podziwiani.
Dlatego, jeśli ktoś myśli, iż ujawnienie się z tym
zwyczajem przyniesie mu doczesną glorię chwały,
najprawdopodobniej szybko się rozczaruje. Choć troska o to,
byśmy nie czynili z naszej modlitwy jakiegoś widowiska jest
z pewnością ważna, nie mniej ważne jest, byśmy nie
wstydzili się swej wiary w Pana Jezusa.
Dlaczego nie?
Jeśli uważamy za rzecz dobrą, podziękować naszemu Panu za
pokarm w domu, to dlaczego mielibyśmy nie czynić tego w
obecności innych osób? Co byśmy powiedzieli o mężu, który
co prawda rozmawiałby ze swą żoną w domu, ale poza domem
nie odzywałby się do niej nawet jednym zdaniem? Słowa
Zbawiciela i św. Pawła o tym, iż: Lecz kto się Mnie
zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem,
który jest w niebie (Mt 10, 33); (nie należy) wstydzić
się ... świadectwa Pana (2 Tm 1, 8) są zbyt ważne, by
je lekceważyć.
Jeśli, ze względu na przewidywane, przykre dla nas, reakcje
innych ludzi, rezygnujemy ze zwyczaju, który w zaciszu swego
domu praktykujemy, to jakie świadectwo dajemy swemu
Zbawicielowi? Czy nasze postępowanie nie oznacza jakiejś
formy zapieranie się Jego Imienia? Jeśli dziś paraliżuje
nas strach przed czyimś śmiechem, złośliwą uwagą czy choćby
spojrzeniem, to w jaki sposób mamy przygotować się na o
wiele bardziej dokuczliwe i srogie prześladowania, które
muszą nas spotkać, jeśli tylko będziemy chcieli iść śladami
Pana Jezusa (por. Jn 15, 20)?
A co z faktem, iż ludzie będą teraz znacznie bardziej
pilnie i krytycznie obserwować twoje postępowanie? Powinieneś
się z tego tylko cieszyć. Ludzie ci mogą być bowiem dawno
zagłuszanym przez ciebie głosem sumienia, który wzywa cię
do zerwania z pewnymi złymi nawykami i upodobaniami.
Jeśli jest zatem tyle argumentów za modlitwą przy posiłku,
dlaczego tego nie czynić?
|
|