| 
                     
                 | 
                
                   Rekolekcyjny „duchowy serwis”
                  wypada blado, wysiłki okazują się nieskuteczne. Dlaczego?
                  Brakuje odwagi, by wyrwać się z wewnętrznego marazmu.
                  „Święty” spokój okazuje się zbyt kuszący, by
                  go porzucić. Wybieramy utarte, nudne szlaki tylko po to, by
                  oszczędzić sobie wysiłku szukania nowych - nie naruszyć
                  toksycznego status quo, który choć niedoskonały, daje względne
                  poczucie bezpieczeństwa. Podczas I Komunii św. dziecko
                  zwykle otrzymuje książeczkę do nabożeństwa, w której
                  znajduje się rachunek sumienia - niestety, często służy on
                  potem przez dziesięciolecia w przygotowywaniu do sakramentu
                  pokuty. Zamiast pomagać, porządkować - deformuje, okalecza,
                  wprowadza chaos. Naszkicowany w modlitewniku obraz Boga nijak
                  się ma do „dorosłych” problemów. Obejmuje swoim
                  zasięgiem jedynie mały fragment rzeczywistości, pozostawiając
                  zupełnie nieruszone sprawy naprawdę ważne. Może warto
                  zatroszczyć się w tym roku o „dojrzały”,
                  adekwatny do wieku, rachunek sumienia?... 
                  W prezentowanej obok sondzie o swoich doświadczeniach mówią
                  zwyczajni ludzie, przechodnie spotkani na ulicy. O twórczej
                  roli „kwadransa szczerości” przypomina ksiądz -
                  ceniony spowiednik, kierownik duchowy. Wreszcie przytoczone
                  zostaje nauczenie Jana Pawła II, który jasno stwierdza, że
                  nie może być mowy o prawdziwej wolności, rozwoju, przyszłości
                  bez prawego sumienia. Warto o tym pamiętać, wybierając się
                  na tegoroczne rekolekcje adwentowe. 
                   
                  Czyste, bo nieużywane? 
                   
                  Bardzo trudno dziś mówić o sumieniu. Nie potrafimy go opisać,
                  przyporządkować mu kryteriów, wedle których dokonują się
                  jego osądy. Wielu traktuje je jako niepotrzebny balast,
                  przeszkadzający tylko w budowaniu świata na swoją prywatną,
                  ludzką miarę. 
                   
                  Wyrzuty sumienia traktowane są przez wielu jako słabość,
                  nad którą należy zapanować. W powszechnym mniemaniu
                  istnieją dziedziny życia, ekonomii, polityki, gdzie prawość
                  sumienia wyklucza z działania. Nie brakuje przykładów,
                  gdzie otwarte przyznanie się do wiary i deklaracja o
                  kierowaniu się przy podejmowaniu przyszłych decyzji nakazami
                  sumienia, dyskwalifikuje, w najlepszym przypadku wzbudza uśmiech
                  politowania. 
                   
                  Adwokat we własnej sprawie 
                  Dziedzina sumienia to problem niezwykle delikatny,
                  indywidualny. Człowiek nie rodzi się wyposażony w pełni we
                  wszelkie władze poznawcze - sumienie dojrzewa wraz z nim,
                  przeobraża się, pięknieje albo ulega deformacjom. Dużo
                  zależy od nas, jakim się stanie. 
                  Problem w tym, że niewiele rzeczy tak dobrze wychodzi człowiekowi,
                  jak usprawiedliwianie się. Każdy z nas to świetny adwokat
                  siebie! Ludzie wymyślili dziesiątki sposobów na to, jak
                  sobie poradzić z głosem sumienia. W myśl demokratycznej
                  zasady o słuszności racji podjętej przez większość, określenie
                  „wszyscy tak robią” skutecznie unicestwia
                  wszelkie wewnętrzne poruszenia prawdy buntującej się
                  przeciwko jaskrawemu jej naruszaniu. Dotyka to nie tylko
                  pokolenia wychowanego w kolektywnej rzeczywistości minionego
                  systemu, ale także najmłodszych, urodzonych i wychowanych już
                  w wolnej Polsce. Bywa, że sumienie przypomina dziurawe sito:
                  większe brudy się zatrzymują, ale cała
                  „drobnica” przecieka. Często też stroi się w
                  szaty faryzejskie. Zapada wtedy na duchowe schorzenie, które
                  objawia się  przywiązywaniem wielkiej wagi do zewnętrznej
                  poprawności, zachowania przepisów, z jednoczesnym
                  zaniedbaniem troski o wewnętrzną czystość. Rzeczy drobne
                  urastają do rangi wielkiej wagi, sprawy istotne zostają
                  pominięte. Faryzeusz to człowiek, który głośno potępia zło
                  widziane wyraźnie u innych, ale toleruje u siebie. Ilu takich
                  faryzeuszów ukrytych jest w nas? 
                  W Skoczowie w1995 r. Jan Paweł II, podczas kilkugodzinnej
                  nieoficjalnej pielgrzymki do Polski, po kanonizacji Jan
                  Sarkandra wskazał na ogromną potrzebę kształtowania
                  sumienia jako podstawowego warunku życia w społeczeństwie
                  pluralistycznym. Wołał wtedy: „Czas próby polskich
                  sumień trwa! Musicie być mocni w wierze! Dzisiaj, kiedy
                  zmagacie się o przyszły kształt życia społecznego i państwowego,
                  pamiętajcie, iż zależy on przede wszystkim od tego, jaki będzie
                  człowiek - jakie będzie jego sumienie”. Słowa te
                  zostały wypowiedziane ponad 14 lat temu, a przecież nic nie
                  straciły ze swojej aktualności. 
                   
                  Siła świadectwa  
                  „Świadectwo męczenników jest dla nas zawsze jakimś
                  wyzwaniem - mówił wtedy Papież. - Ono prowokuje, zmusza do
                  zastanowienia. Ktoś, kto woli raczej oddać życie, niż
                  sprzeniewierzyć się głosowi własnego sumienia, może budzić
                  podziw albo nienawiść, ale z pewnością nie można wobec
                  takiego człowieka przejść obojętnie. Męczennicy mają nam
                  więc wiele do powiedzenia. Jednak przede wszystkim oni pytają
                  nas o stan naszych sumień - pytają o naszą wierność własnemu
                  sumieniu. […] Jakże ważne jest więc, aby nasze
                  sumienia były prawe, aby ich osądy oparte były na prawdzie,
                  aby dobro nazywały dobrem, a zło - złem. Aby - wedle słów
                  Apostoła - umiały rozpoznać, jaka jest wola Boża: co jest
                  dobre, co Bogu przyjemne i co doskonałe (Rz 12, 2)”. 
                  „Nasza Ojczyzna stoi dzisiaj przed wieloma trudnymi
                  problemami społecznymi - przypominał Jan Paweł II -
                  gospodarczymi, także politycznymi. Trzeba je rozwiązywać mądrze
                  i wytrwale. Jednak najbardziej podstawowym problemem pozostaje
                  sprawa ładu moralnego. Ten ład jest fundamentem życia każdego
                  człowieka i każdego społeczeństwa. Dlatego Polska woła
                  dzisiaj nade wszystko o ludzi sumienia! Być człowiekiem
                  sumienia, to znaczy przede wszystkim w każdej sytuacji
                  swojego sumienia słuchać i jego głosu w sobie nie zagłuszać,
                  choć jest on nieraz trudny i wymagający; to znaczy angażować
                  się w dobro i pomnażać je w sobie i wokół siebie, a także
                  nie godzić się nigdy na zło, w myśl słów św. Pawła:
                  Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj! (Rz
                  12, 21). Być człowiekiem sumienia, to znaczy wymagać od
                  siebie, podnosić się z własnych upadków, ciągle na nowo
                  się nawracać. Być człowiekiem sumienia, to znaczy angażować
                  się w budowanie królestwa Bożego: królestwa prawdy i życia,
                  sprawiedliwości, miłości i pokoju, w naszych rodzinach, w
                  społecznościach, w których żyjemy i w całej Ojczyźnie;
                  to znaczy także podejmować odważnie odpowiedzialność za
                  sprawy publiczne; troszczyć się o dobro wspólne, nie zamykać
                  oczu na biedy i potrzeby bliźnich, w duchu ewangelicznej
                  solidarności: Jeden drugiego brzemiona noście (Ga 6,
                  2)”. 
                  Nie ma potrzeby komentowania tych słów. Są jasne i
                  czytelne. Duchowy rozwój nie znosi stagnacji, bierności. Nie
                  wystarczy mieć czyste ręce - one nie mogą być też puste.
                  Jan Paweł II wyraźnie mówi o obowiązku zaangażowania się
                  w tworzenie lepszego, sprawiedliwszego świata. Rzadko
                  spotykam osoby spowiadające się ze swojej bierności, ze
                  spokoju, który wbrew obiegowym opiniom nie ma nic ze „świętości”. 
                   
                  Cena wolności 
                  „Nasz wiek XX był okresem szczególnych gwałtów
                  zadawanych ludzkim sumieniom - kontynuował w Skoczowie Papież.
                  - […] Zadawaliśmy sobie w tamtych latach pytanie: Czy
                  może historia płynąć przeciw prądowi sumień? Za jaką
                  cenę? Tą ceną są, niestety, głębokie rany w tkance
                  moralnej narodu, a przede wszystkim w duszach Polaków, które
                  jeszcze się nie zabliźniły, które jeszcze długo trzeba będzie
                  leczyć. O tamtych czasach, czasach wielkiej próby sumień
                  trzeba pamiętać, gdyż są one dla nas stale aktualną
                  przestrogą i wezwaniem do czujności: aby sumienia Polaków
                  nie ulegały demoralizacji, aby nie poddawały się prądom
                  moralnego permisywizmu, aby umiały odkryć wyzwalający
                  charakter wskazań Ewangelii i Bożych przykazań, aby umiały
                  wybierać, pamiętając o Chrystusowej przestrodze: Cóż
                  bowiem za korzyść stanowi dla człowieka zyskać świat cały,
                  a swoją duszę utracić? Bo cóż może dać człowiek w
                  zamian za swoją duszę? (Mk 8, 36-37). Wbrew pozorom, praw
                  sumienia trzeba bronić także dzisiaj. Pod hasłami
                  tolerancji, w życiu publicznym i w środkach masowego
                  przekazu szerzy się nieraz wielka, może coraz większa
                  nietolerancja. Odczuwają to boleśnie ludzie wierzący. Zauważa
                  się tendencje do spychania ich na margines życia społecznego,
                  ośmiesza się i wyszydza to, co dla nich stanowi nieraz największą
                  świętość”. 
                  Brzmi znajomo? Czasem potrzebny jest wstrząs, zachwianie w
                  posadach tzw. świętego spokoju, który ma to do siebie, że
                  zaciera ostrość spojrzenia, gubi prawdę. Czy tak się
                  stanie w najbliższych miesiącach, latach? Czas pokaże.
                  Walka o ludzkie sumienia trwa. Nie wolno nam jej przegrać. 
                   
                   
                  Prawda boli? 
                   
                  Jest wiele problemów, z którymi świat nie może sobie
                  poradzić, choć twierdzi, że jest inaczej: wolność
                  seksualna, aborcja z eutanazją, nienawiść do krzyża... Cóż
                  widzimy? Otóż każda z nich bierze swój początek w
                  rozmijaniu się z prawdą. Orędownicy dróg absurdalnej wolności
                  posługują się kłamstwem. Źle, gdy jest to kłamstwo
                  zamierzone. Jeszcze gorzej, gdy sami w nie uwierzą. Zamykają
                  się wtedy na wszelką argumentację. Powinniśmy dostrzegać
                  to w całej jaskrawości, aby nie ulec mirażom. 
                   
                   
                  Ale uczucia są bardzo ważne.
                  Nie da się ich zmarginalizować. 
                   
                  Człowiek jest jednością ciała, ducha i duszy. Nasze ciało
                  w oczach Bożych jest święte, ma swoją godność, to świątynia
                  Ducha Świętego. Przez nie wyraża się dusza, która - z
                  drugiej strony - dzięki rozumowi i woli otwiera człowieka na
                  nieograniczoną przestrzeń duchową. Rozum ludzki poznaje
                  prawdę o dobru, a wola ją wybiera. Z kolei uczucia, które
                  nam towarzyszą, jeśli nie są rozpoznane i człowiek nimi
                  nie kieruje, mogą bardzo skomplikować wybory. Św. Tomasz z
                  Akwinu także mówi, że tłumienie uczuć jest niemoralne.
                  Problem w tym, że nie mogą one mieć decydującego wpływu
                  na ludzkie decyzje. One mogą jedynie podprowadzić do rozumu.
                  | 
                     
                 |