|
Kim
powinien być kapłan w naszych czasach? Mówcą, społecznikiem,
kumplem, psychoterapeutą, naukowcem? A może
budowniczym, politykiem, nauczycielem, misjonarzem? Odpowiedzi
na to pytanie trzeba szukać u źródeł kapłaństwa.
Nie ulega wątpliwości, że kapłaństwo, którym cieszą
się prezbiter i biskup, jest wielkim darem zmartwychwstałego
Pana (zob. J 20, 21-22). U jego podstaw jest coś więcej niż zwykłe wybranie, wyznaczenie, delegacja.
Chodzi najpierw o Boży dar powołania (zob. Hbr 5,4). Jak poświadczają wszystkie Ewangelie, Apostołowie
nie zgłaszali się sami do Jezusa, ale to On ich powoływał, używając kategorycznej formuły: „Pójdź
za Mną?”. Decyzja przyjęcia daru, tak wtedy, jak dziś, należy do powołanego.
Kapłaństwo jest darem Boga dla ludzi.
W myśleniu o kapłaństwie – czyli o kształcie życia – dominuje coś, co nazwałbym „spokojną wdzięcznością”. Spokój bierze się z wiary w Boskie źródła całej
tej niepojętej Sprawy: „ Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem...” (J 15, 16). Wdzięczność zaś jest
już wyłącznie moja. Powołanego. Piszę to jako kapłan, który każdego poranka uświadamiam sobie, że dar
powołania jest dla mnie wszystkim, lecz nie tylko dla mnie. Istnieje Prawda – większa niż moja prawda. Istnieje
Obecność – silniejsza niż moja obecność. Kapłaństwo jest tęsknotą Boga za człowiekiem, i człowieka
za Bogiem. Jego bliskością. Obecnością. I gdzieś tu właśnie tkwi niesłychane i powodujące
świętą bojaźń podobieństwo do Chrystusa. Nie mam bowiem wątpliwości: istotna prawda
o życiu księdza tkwi w samym sercu starożytnej chrześcijańskiej
formuły, według której być kapłanem znaczy być alter Christus, drugim Chrystusem.
Żyjącym jak On – dla zbawienia człowieka.
„Ludziom potrzebny jest kapłan świadom pełnego sensu
swego kapłaństwa: kapłan, który głęboko wierzy, który odważnie wyznaje, który żarliwie się modli, który z całym
przekonaniem naucza, który służy, który wdraża w swe życie
program ośmiu błogosławieństw, który umie bezinteresownie
miłować, który jest bliski wszystkim – a w szczególności
najbardziej potrzebującym” – tak napisał Jan Paweł II w jednym z Listów na Wielki Czwartek.
Mamy różne odczucia w wizji kapłaństwa. Ale zawsze chodzi o to, aby kapłan był człowiekiem przekonanym
o tym, co głosi. Z drugiej strony, by umiał zrozumieć człowieka, który ma kłopoty, by zaakceptować chrześcijaństwo.
By w ten sposób sam dla siebie i dla innych wierzących był czytelnym znakiem Ewangelii. By w tym
poświęceniu odnajdywał największą radość i szczęście.
To właśnie, staje się intencją naszej modlitwy za powołanych,
realizujących już drogę do szczęścia, świętości. I o nowe powołania kapłańskie, zakonne, misyjne.
|
|