|
Ósmego lipca o godz.19.15 jako uczestnik koloni do
Bukowiny Tatrzańskiej stawiłem się na dworcu PKP w Dzierżoniowie
spotykając tam koleżanki i kolegów, którzy razem ze mną
uczestniczyli w koloni. Już od samego początku pojawiły się
problemy i widać było strach i zdenerwowanie nie tylko w
naszych oczach, ale i w oczach naszych rodziców oraz Ks.
Krzysztofa, który razem z nami przeżył ciężką podróż
liniami kolejowymi PKP:-). Czekaliśmy sobie na szynobus z
Dzierżoniowa do Jaworzyny Śląskiej, ale niestety nie
przyjechał, bo była jakaś awaria. Wtedy ktoś wpadł na
pomysł, żeby jechać szybko na PKS i faktycznie tam był
autobus, którym dostaliśmy się prosto do Wrocławia i potem
z Wrocławia pociągiem do samego Zakopanego. Rano zmęczeni
zajechaliśmy i widząc piękne góry radosne serce zadawało
pytanie: Jak Ty Panie to stworzyłeś. Nasz bagaż przechowaliśmy
w zakonie sióstr (nie pamiętam, jaki to był zakon) i
ruszyliśmy na Krupówki. Po pierwszych zakupach w godzinach
popołudniowych przyjechał po nas bus i zawiózł nas na
miejsce letniego wypoczynku. A na miejscu ehhh czekał na nas
gorący posiłek pani Marii:) jak sobie przypomnę zawody, kto
więcej zje pierogów albo pampuchów ehh wtedy to się działo.
W pierwszym dniu w tym, w którym przyjechaliśmy byliśmy
na Gubałówce, w następnych dniach pogoda nam nie dopisywała,
wiec chodziliśmy po dolinach zwiedzaliśmy kopalnie, ale i
tak było miło. Trzeciego dnia weszliśmy na Giewont muszę
się pochwalić, że wszedłem na niego pierwszy z całej
grupy, zaraz za mną jeszcze dwie dziewczyny. Czekaliśmy z 20
min na nich no i dzwonimy, gdzie są, a ks. Krzysztof nam mówi,
po co wy tam wchodziliście my idziemy w inna stronę no to my
się przestraszyliśmy i zaczęliśmy schodzić, ale zaraz
telefon od księdza i tylko usłyszałem żartowałem
czekajcie:), eh, ale to tez był szok na początku:D. Potem już
nie było pogody, ale zdobyliśmy Morskie Oko przez Dolinę Pięciu
Stawów piękne widoki;). W samym pensjonacie było również
bardzo wesoło z naszymi wielce czcigodnymi kapłanami:P, którzy
ubogacali nas codziennym słowem skierowanym do nas podczas
Eucharystii. Ks. Daniel przyjechał ze swoją grupą z Zabrza,
ale musze powiedzieć, że to bardzo przyzwoita grupa i Ks.
Daniel z Zabrza tez jest przesympatyczny polubił nas i wrócił
z nami do Bielawy. Wieczorami graliśmy w Uno, które miała
przy sobie jak zawsze nie zawodna Angelika. Rozgrzały nas
emocje pod czas meczy w siatkówkę i w piłkę nożną, kiedy
to w tak licznej grupie mogliśmy kibicować Polakom.
Gdy zbliżał się już dzień wyjazdu wszystkim było
smutno, bo czas tam tak szybko leci, ale mam nadzieje ze wrócę
tam za rok po raz 4 już, ale to jeszcze cały rok:).
Pozdrowienia dla całej Ekipy z Bukowiny Tatrzańskiej.
Galeria
zdjęć z wyjazdu
|
|