|
Asia pisze: "(...)Zakochałam
się w chłopaku, ale nie wiem jak zacząć rozmowę i jak
powiedzieć mu, że go kocham żeby nie wyjść na
"idiotkę" jeżeli okaże się, że on nic do mnie
nie czuje....(...)"
No właśnie, jakimi słowami by nie
powiedzieć na pierwszym spotkaniu, że kogoś kochamy to mamy
stuprocentową gwarancję, że na tą przysłowiową
"idiotkę" jednak wyjdziemy.
A zatem jak
to jest z tym wyznaniem miłości? Jak to powiedzieć? Czy w
ogóle mówić, a jeśli tak to kiedy?
Kiedy kogoś
poznajemy, zaczynamy się dopiero z nim spotykać albo nie
mamy pewności czy ta osoba w ogóle odwzajemnia nasze
zainteresowanie to w żadnym razie nie wolno od razu mówić,
że się kocha, bo druga strona się wystraszy i ucieknie. Może
być bowiem tak, że ktoś wcale nie ma pojęcia o naszych
uczuciach - i wtedy zimna reakcja, zdziwienie albo zlekceważenie
bardzo boli i upokarza. Może być też tak, że druga osoba
myśli o nas, podobamy się jej, jednak nie jest jeszcze pewna
swoich uczuć. Za mało nas zna albo po prostu dopiero coś się
w niej zaczyna. I wtedy przedwczesne wyznanie miłości jest
szokiem.
Odbiorca
takiej informacji nagle czuje się przytłoczony świadomością
jaką rolę pełni w czyimś życiu i tym, że od niego
oczekuje się odwzajemnienia uczuć. A na to może być
jeszcze zupełnie nieprzygotowany. Szybkie powiedzenie
"kocham" sugeruje gotowość mocnego zaangażowania
się w związek i niejako uznania drugiej osoby za "swoją".
Obiekt miłości nagle zostaje obarczony odpowiedzialnością
za to, że wzbudził czyjeś uczucia (czasem w panice robi więc
szybki przegląd swoich zachowań, by dociec co takiego zrobił
i powiedział, że zostało to tak jednoznacznie odebrane) i
czuje, że musi je odwzajemnić. Dodatkowym czynnikiem stresującym
zaś jest fakt, że autor wyznania tuż po jego dokonaniu
zazwyczaj z nadzieją i napięciem wpatruje się w rozmówcę
wzrokiem mówiącym: "No i co? Ty mnie też?".
Sytuacja mocno krępująca dla obu stron: dla wyznającego
uczucia - gdyż oczekuje takiej samej odpowiedzi albo drży z
niepokoju, żeby przypadkiem nie dostać kosza, jak i dla
uczuciem obdarowanego, bo musi jakoś z twarzą wybrnąć z
sytuacji nie raniąc rozmówcy i nie robiąc czegoś wbrew
sobie. A reakcje są oczywiście różne: od radości, poprzez
zdziwienie, paraliż, zakłopotanie aż po niedowierzanie,
negowanie wyznanych uczuć, odmowę dalszych kontaktów a w
skrajnych wypadkach - wyśmianie i drwinę. W każdym razie na
pewno sytuacja taka jest zaskoczeniem i niespodzianką nie
zawsze miłą i to nie dlatego, że komuś się nie podobamy,
tylko (w 90 % przypadków), że na takie deklaracje było
jeszcze za wcześnie. I nieraz dobrze zapowiadająca się
znajomość kończy się lub przestaje układać. A wszystko
dlatego, że kogoś wystraszyliśmy.
W przypadku
chłopaków działa jeszcze jeden mechanizm. Jeśli to
dziewczyna pierwsza wyznaje miłość chłopakowi to ubodzie
jego męską dumę. On nie poczuje się tak jak powinien poczuć
się mężczyzna. Bo normalnie to on jest "zdobywcą",
stara się o dziewczynę i w końcu wyznaje miłość. A w
takiej sytuacji poczuje się tak jakby dama jego serca zwaliła
go z konia, przygniotła do ziemi i zmusiła do miłości.
Tego żaden mężczyzna nie lubi. I nawet jeśli na początku
zareaguje pozytywnie bo dziewczynę lubi, szanuje i nie chce
jej zranić to potem poczuje się beznadziejnie, jak nie
facet. Jego duma będzie bardzo urażona, do tego stopnia, że
może nie być w stanie znieść tej porażki - i ucieknie. To
klasyczny scenariusz. Mężczyźni nie lubią jak się ich wyręcza
w ich roli, jak się za nimi ugania, wyznaje miłość i...nie
pozwala się wykazać. Gdyby dziewczyny były choć trochę
cierpliwsze, gdyby były bardziej dziewczęce, a nie wyrywały
chłopakom miecz z ręki i same tłukły smoka to o wiele więcej
byłoby szczęśliwych par i o wiele więcej chłopaków czułoby
się dowartościowanych.
Nie wolno
zatem za wcześnie powiedzieć słowa "kocham", nie
wolno narzucać nikomu swoich uczuć, nie wolno na każdym
kroku podkreślać, że robi się coś z miłości dla tej
osoby. Nie każde spojrzenie musi być spojrzeniem w głąb
duszy i "wymuszać" odwzajemnianie tego spojrzenia.
Wystarczy dochodzić do wszystkiego stopniowo, małymi
kroczkami nie wymagając zbyt wiele od razu. Druga osoba musi
poczuć się bezpiecznie: czuć nasze zaangażowanie ale nie
ponaglanie. Nie wolno zaczynać bowiem związku od końca.
"Kocham" to zbyt wielkie słowo by je wypowiadać za
wcześnie. Można je powiedzieć dopiero wtedy gdy jest to już
miłość a nie zauroczenie, jeśli się jest świadomym
odpowiedzialności za to słowo. A zatem najpierw trzeba się
poznać, zobaczyć jaki druga osoba ma system wartości,
zainteresowania i czy nam to odpowiada. Potem się zaprzyjaźnić,
spędzać ze sobą czas wolny, pomagać sobie w obowiązkach,
omawiać wszystkie sprawy. Przeistaczać to zauroczenie w miłość:
czyli w pragnienie dobra dla tej drugiej osoby.
Dalszą część artykułu czytaj na stronie www.adonai.pl
artykuł
|
|