|
|
|
|
Kto
tam ? Kolęda!
Wtorek
13 stycznia 2007 18:50 Źródło: własne na
podstawie artykułu z KnC 06/01 Przygotował:
MB
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Następnie przywołał do siebie
Dwunastu i zaczął rozsyłać ich po dwóch (Łk 6,7)
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
- Dryn dryn – słyszymy,
jak za drzwiami brzęczy dzwonek. To już trzecia godzina, jak
chodzimy „po kolędzie”. Choć jesteśmy już
trochę zmęczeni, to zawsze ciekawi nas, kogo tym razem
spotkamy...
- Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Czy przyjmują
państwo księdza po kolędzie? – recytujemy na
jednym wydechu, gdy w uchylonych drzwiach pojawia się
sympatyczna pani.
- Proszę – mówi, wskazując ręką wnętrze
mieszkania.
Wchodzimy do kolejnego mieszkania. Ostrożnie stawiamy kroki.
Jesteśmy czujni i skupieni. Kierujemy się do dużego pokoju,
w którym już z daleka widzimy stół przykryty białym
obrusem, a na nim krzyż i świece.
- Przybieżeli do Betlejem pasterze...- zaczyna odważnie
ksiądz (śpiewu kolęd można się spodziewać przy wizycie
ks. Pawła, a czasami ks. Krzysztofa). - Grając skocznie
Dzieciąteczku na lirze – włączają się
domownicy, który już zdążyli oderwać się od swoich zajęć
i zgromadzić przy stole.
Nie zawsze jest tak jak w tym przypadku. Często spotykają
nas różne wesołe lub smutne przygody, ale to zupełnie tak,
jak w czasie wypraw misyjnych apostołów.
Po co to wszystko?
Jak w każdej naszej posłudze chodzi o to, żeby pomóc księdzu,
by nie musiał on błądzić po parafii i od razu trafiał do
tych mieszkań, gdzie są chrześcijanie.
A po co właściwie ksiądz odwiedza swoich parafian? Dla
wielu z nich jest to jedyna okazja, żeby porozmawiać z księdzem
tak zwyczajnie, po domowemu. Najczęściej bowiem widzą go
gdzieś daleko – przy ołtarzu, ambonie. Dla ministranta
rozmowa z księdzem to codzienność, ale dla większości
ludzi to prawdziwe święto. Wielu z tych, którzy przyjmują
księdza, nie uczęszcza regularnie na Eucharystię – to
następny powód, by kapłan przyszedł do nich i powiedział,
co słychać w parafii, jak ona żyje na co dzień, co
proponuje swoim parafianom, jakie są plany na przyszłość.
Nie zmarnować kredytu zaufania
Gdy ludzie widzą ministrantów, to od razu, na kredyt,
obdarzają ich wielkim zaufaniem. Niemało jest dzisiaj oszustów
i złodziei, którzy wykorzystują każdą okazję, by dostać
się do czyjegoś mieszkania i je okraść lub zrobić coś
jeszcze gorszego. To zaufanie do ministranta bardzo zobowiązuje.
Trzeba się czuć jak gość zaproszony do cudzego domu, a
zatem robić wszystko z najwyższą kulturą: najpierw uważamy
na buty, żeby nie wnieść kilograma błota i śniegu (w tym
roku nam to nie grozi) na świeżo odkurzony dywan, dalej nie
pchamy się do pierwszego z brzegu pokoju (bo czasami jest to
np. kuchnia albo łazienka), tylko czekamy aż gospodarz domu
wskaże miejsce, gdzie przygotowany jest stół, krzyż i świece.
Po starannym i pięknym (to można wyćwiczyć) odśpiewaniu
kolędy wychodzimy, chyba że zostaniemy zaproszeni, by usiąść
i odpocząć. Tu też trzeba się wykazać dobrym wychowaniem
– szczególnie, gdy jesteśmy czymś częstowani. Jestem
pewien, że każdy ministrant umie kulturalnie zachować się
przy stole, inteligentnie odpowiadać na pytania, a w
odpowiednim momencie grzecznie podziękować i iść dalej.
Jeżeli będziemy pamiętali, że naszym celem jest zanieść
Dobrą Nowinę do mieszkańców parafii, to z „kolędowego”
wędrowania będziemy wracali zmęczeni, ale napełnienie Bożą
radością.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|