Rolę
opiekuna nie pełnił on długo, dlatego też żadnych
spektakularnych wyjazdów czy okolicznościowych
spotkań nie organizował. Księdza Henryka
zapamiętaliśmy jako osobę szanującą ład i porządek.
Opiekun ten uchodził za bardzo spokojnego kapłana,
jednak jeśli ktoś nienależycie zachowywał się czy
to na zbiórkach ministranckich czy na lekcjach
religii - umiał udzielić ostrej reprymendy.
Z księdzem Henrykiem Szelochem wiąże się
zabawna historia, otóż ówczesny opiekun nigdy nie
dawał ministrantom kropidła na kolędzie, nurtowało
to wszystkich dlaczego, a właśnie dlatego, że
podczas jednej z wizyt duszpasterskich ministrant, który
trzymał kropidło niefortunnie je upuścił, a
kropidło się rozbiło i od tej pory ksiądz
Henryk nie chcąc narażać się na koszty sam
nosił kropidło, które skrzętnie zawsze chował w skórzanej
saszetce.
Ksiądz
Henryk Szeloch charakteryzował się tym, że jako
jeden z nielicznych kapłanów jeździł białym
maluchem. Warto
zanotować również, że ksiądz Henryk
będąc już wikariuszem w jednej w wrocławskich
parafii, włączył się w program wymiany ministrantów
między naszą parafią, a swoją parafią św. Mikołaja
we Wrocławiu. |